Veröffentlicht am 30.07.2012 von libertine265
Saida z Maroko. W imię DOBRA DZIECKA
niemiecki sąd rodzinny zabrał jej dziecko, żeby umieścić je u nagminnie
bijącego je niemieckiego ojca.
Saidzie nikt nie miał nic do zarzucenia. Są zeznania świadków i protokoły przesłuchania dziecka, w których dziecko skarży się, że jest bite przez ojca oraz wyznaczoną przez niego opiekunkę. Maluch zeznaje też, że ojciec powtarza mu, że matka zabije go nożem.
Po przekazaniu dziecka niemieckiemu ojcu niemiecki sąd rodzinny nie widzi potrzeby uregulowania kontaktów matki z dzieckiem, które do tej pory z nią mieszkało. Odsyła matkę do Jugendamtu, który ma jej zorganizować widzenia z dzieckiem.
Saida, nie-niemiecka matka przez dwa miesiące robi wszystko, żeby skontaktować się z pracownikami Jugendamtu i przede wszystkim z dzieckiem.
Nie ma żadnego powodu, dlaczego kontakty nie miałyby się odbyć. Nie ma też żadnego powodu, dlaczego kontakty matki z dzieckiem miałyby się odbyć pod nadzorem. Poza jedynym: niemiecki ojciec (oraz stojący za nim niemiecki sędzia i niemiecki Jugendamt) nie życzy sobie kontaktów dziecka z nie-niemiecką matką. Wygląda na to, że boją się, że dziecko opowie (i wyjdzie na jaw), jak u ojca -- z akceptacją niemieckich urzędów i sądu rodzinnego jest maltretowane.
Po dwóch miesiącach „nagabywania" przez matkę Jugendamt zgadza się na kontakty nie-niemieckiej matki z dzieckiem pod nadzorem, ale tylko gdy nie-niemiecka zapłaci za dojazd pracownicy na widzenie dziecka z matką.
Zgodnie z postanowieniem niemieckiego sądu rodzinnego jest to DOBRO DZIECKA.
Przez to, że Niemcy są największą potęgą gospodarczą Unii Europejskiej inne europejskie państwa (Polska?) nie występują przeciw łamaniu Praw Człowieka przez Niemcy, bo mają nadzieję, że Niemcy z ich pieniędzmi i siłą gospodarczą uratują wspólną europejską walutę. Milczenie za pieniądze. Europejska prostytucja.
Saidzie nikt nie miał nic do zarzucenia. Są zeznania świadków i protokoły przesłuchania dziecka, w których dziecko skarży się, że jest bite przez ojca oraz wyznaczoną przez niego opiekunkę. Maluch zeznaje też, że ojciec powtarza mu, że matka zabije go nożem.
Po przekazaniu dziecka niemieckiemu ojcu niemiecki sąd rodzinny nie widzi potrzeby uregulowania kontaktów matki z dzieckiem, które do tej pory z nią mieszkało. Odsyła matkę do Jugendamtu, który ma jej zorganizować widzenia z dzieckiem.
Saida, nie-niemiecka matka przez dwa miesiące robi wszystko, żeby skontaktować się z pracownikami Jugendamtu i przede wszystkim z dzieckiem.
Nie ma żadnego powodu, dlaczego kontakty nie miałyby się odbyć. Nie ma też żadnego powodu, dlaczego kontakty matki z dzieckiem miałyby się odbyć pod nadzorem. Poza jedynym: niemiecki ojciec (oraz stojący za nim niemiecki sędzia i niemiecki Jugendamt) nie życzy sobie kontaktów dziecka z nie-niemiecką matką. Wygląda na to, że boją się, że dziecko opowie (i wyjdzie na jaw), jak u ojca -- z akceptacją niemieckich urzędów i sądu rodzinnego jest maltretowane.
Po dwóch miesiącach „nagabywania" przez matkę Jugendamt zgadza się na kontakty nie-niemieckiej matki z dzieckiem pod nadzorem, ale tylko gdy nie-niemiecka zapłaci za dojazd pracownicy na widzenie dziecka z matką.
Zgodnie z postanowieniem niemieckiego sądu rodzinnego jest to DOBRO DZIECKA.
Przez to, że Niemcy są największą potęgą gospodarczą Unii Europejskiej inne europejskie państwa (Polska?) nie występują przeciw łamaniu Praw Człowieka przez Niemcy, bo mają nadzieję, że Niemcy z ich pieniędzmi i siłą gospodarczą uratują wspólną europejską walutę. Milczenie za pieniądze. Europejska prostytucja.
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen